środa, 8 sierpnia 2012

Trochę miłości dla paznokci! oraz CATRICE Dirty Berry 420

Pisanie bloga to chyba nie na moją cierpliwość, co widać po częstotliwości notek :D Ale na dzisiaj mam dla was prawie że referat o mojej pielęgnacji paznokci!


Tak obecnie wyglądają moje pazury. Żałuję, że nie zrobiłam zdjęcia jak wyglądały kiedyś, bo różnica jest ogromna, i w wyglądzie, i w kondycji. (z drugiej strony wyglądały tak tragicznie że nie ma się co dziwić, nie nie robiłam im zdjęć, nie było się czym chwalić :D). Nigdy nie nosiłam tipsów, żelów i innych cudów. Moje paznokcie były naturalnie dosyć słabe, co objawiało się głównie w rozdwojonych końcówkach. Później dodatkowo załatwiłam je częstym malowaniem paznokci, bez żadnego podkładu. Paznokcie miałam więc słabe, pożółkłe od lakierów, rozdwojone, i dość miękkie, nawet najmniejsze uderzenie powodowało złamania i uszkodzenia, więc o takiej długości jak teraz mogłam tylko pomarzyć.

A więc - czego obecnie używam?


Oto i cały zestaw. Plan działania jest prosty - najpierw zmywanie poprzedniego lakieru, później olejek/maska na paznokcie, następnie piłowanie i nadawanie kształtu, no i ostatecznie - nowy lakier.

Obecnie używałam zmywacza z ISANY, z ekstraktem z migdałów. Lubię ten zmywacz, radzi sobie nawet z ciemnymi i brokatowymi lakierami, zmywa dokładnie, i nie wysusza paznokci. I co również jest na duży plus - bardzo przyjemnie pachnie : ) nie tak dusząco, jak większość zmywaczy.

Po zmyciu lakieru dokładnie szoruję paznokcie szczotką do paznokci i zwykłym mydłem. Zmywam resztki zmywacza oraz kolorowe zacieki i plamy, które czasem tworzą się na palcach przy zmywaniu ciemnych kolorów. Paznokcie szoruję w ciepłej wodzie - zmiękcza to skórki, które częściowo usuwają się dzięki szczotkowaniu, a jeśli dalej są mocno widoczne - odsuwam je przy pomocy metalowej szpatułki (???nie mam pojęcia jak to nazwać!). Nie używam cążek do skórek, ani specjalnych preparatów do ich rozpuszczania, bo nie widzę u siebie takiej potrzeby.


Poraz na odżywienie paznokci - czyli maski/olejki. Tutaj w zależności od tego ile mam czasu, i jak głośno odzywa się moje lenistwo, stosuję różne sposobów.
- maska wybielająca - najwięcej z nią zabawy. Mieszamy pastę do zębów (obojętnie jaką i nie przejmujcie się kolorem pasty, niebieska również się sprawdzi) i sok z cytryny. To dwa podstawowe składniki, ale ja dodaję również olejek z Alterry, migdały i papaja, oraz olejek rycynowy. Wszystko mieszamy i nakładamy na paznokcie przy pomocy patyczka kosmetycznego lub starego pędzelka. Warto nałożyć maskę również na wewnętrzną stronę paznokcia. Zostawiamy na ok 15 minut, aż pasta zaschnie, i dokładnie zmywamy. Efekt nie będzie może natychmiastowy, ale po 3-4 razach paznokcie będą wyglądać o wiele lepiej : ) 
- same olejki - lepszy efekt przynosi sam olejek rycynowy, lub zmieszany z tym z alterry. Zostawiam go na paznokciach na ok pół godziny, a później zmywam. Często robię to przed szorowaniem pazurków szczoteczką, co dodatkowo pomaga przy pozbywaniu się skórek. Sam olejek z Alterry, mimo że go uwielbiam, na wszystko!, to na paznokciach nie daje olśniewających efektów. Raczej polecam wetrzeć go w skórę dłoni


Piłowanie!
Na zdjęciu od dołu:
- metalowa "szpatułka" którą odsuwam skórki i oczyszczam spodnią część paznokcia, na wypadek gdyby cokolwiek tam zostało po szczotkowaniu ; ) 
-pilnik papierowy i szklany - pilnik szklany kupiłam niedawno, zachęcona przez Nieesia25 i na razie użyłam go raz. Czy jest różnica przy używaniu szklanego, czy papierowego - napiszę wam za jakiś czas. Pilnik papierowy to zwyklak nad zwyklaki, kupiony w rossmannie za grosze. Paznokcie piłuję na płasko, lekko spiłowane po bokach.
-polerka - najbardziej zdradliwy przyrząd do paznokci. Kiedyś używałam polerki za każdym razem, kiedy zmywałam lakier, aż w końcu ktoś mnie uświadomił jak bardzo osłabia to paznokcie. Ta na zdjęciu to polerka z Essence i niespecjalnie ją lubię... Ziarnistość jest bardzo źle dobrana. Wcześniej miałam rossmannową polerkę, z 3 fazami, a nie 6 jak ta z essence, ale spisywała się o wiele lepiej. Tej używam teraz tylko do wyrównania brzegów po spiłowaniu pilnikiem. Rzadko kiedy stosuję wszystkie 6 stron na powierzchni całego paznokcia.


I na koniec - mój absolutny fenomen kosmetyczny. Odżywka diamentowa z Eveline.
Sporo osób ją odradza, bo posiada jakieś szkodliwe związki, które powodują że paznokcie początkowo się bronią, robią mocniejsze. Później - poddają się i jest jeszcze gorzej niż było. U mnie się to na szczęście nie stało - ten produkt to miód na moje paznokcie :D Tylko początkowo stosowałam ją jak zalecał producent - dokładałam warstwy przez 3 dni i zmywałam. Teraz nakładam ją zawsze, po 2 warstwy, pod każdy lakier. Przedłuża ona trwałość lakieru, poprawia kondycję paznokci, utwardza je, wzmacnia, nadaje ładny, jasny kolor, wygładza płytkę. No po prostu nie umiem bez niej już żyć! : )
Wszelakie pozostałe zabiegi jakim poddaje moje paznokcie są tylko dodatkiem do działania tej odżywki. Kiedy postanowiłam w końcu zabrać się za swoje szpony to była pierwsza rzecz w jaką zainwestowałam (zachęcona opiniami z wizaz.pl). I zaczęły dziać się cuda! Zachęcona taką poprawą kondycji swoich paznokci zaczęłam stosować również inne zabiegi bo w końcu zaczęły one przynosić efekty.

Na koniec, gratis, zdjęcia pomalowanych pazurków. Lakier to nowy nabytek z CATRICE, Dirty Berry. Piękności <3 mimo że końcówki wytarły się po 2 dniach... Jednowarstwowy, szybko wysychający.


2 komentarze:

  1. Podziwiam, że tak chce Ci się dbać o pazurki. Używam tylko odżywki Eveline 8w1, piłuję i tyle- leń ze mnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czasem też kończę tylko na piłowaniu, a czasem używam tylko olejków... w poście zebrałam wszystkie metody, ale zazwyczaj, jako że też jestem leniem, stosuję tylko część : D

      Usuń