środa, 12 września 2012

Ostatnie zdobycze!

Witam! Dzisiaj taki szybki post o kilku zdobyczach z ostatnich tygodni, chociaż już wiem że zapomniałam o jednym lakierze, pięęęknym błękicie, ale z drugiej strony ten kolor zasługuje na oddzielną notkę ; ) 
Enjoy!


1. Lakier Golder Rose "Paris", niestety bez nr czy nazwy. Mleczny kolor, kiepsko kryjący, co widać na zdjęciu (3 warstwy). Widoczne białe końcówki jakoś nie przeszkadzały mi z tym kolorem, paznokcie wyglądały "naturalnie", zdrowo, miały ładny mleczny kolor. Kiedy końcówki się trochę wytarły (a było to po jakichś 5 dniach!) domalowałam białe paski i wyszedł naprawdę piękny frencz : ) 

2. Eyeliner Miss Sporty Cat's Eye oraz Bell, eyeliner w płynie - mam ochotę na jakiś dobry eyeliner, inny niż żelowy od Essence, głownie przez to że mam dosyć ciągłego mycia pędzelków! :D
Do tego w pisaku jestem mocno uprzedzona, po strasznym eyelinerze tego typu od Soraya. Ale kupiłam, na razie użyłam raz i dalej nie jestem przekonana, może brak mi wprawy w malowaniu równej kreski takim pisakiem zamiast pędzelkiem. Dam mu jeszcze szansę, ale musi się mocno postarać : ) 
Ten od Bell jest zupełnie przeciętny. Pędzelek trochę za długi, chyba go przytnę. Konsystencja nie zachwyca, kolor jest ok, ale ciężko mi namalować nim równą, czarną kreskę. Niestety smuży.

3. Lakier od Deborah, Color Play nr 80 - kolor to śliczne pawie oko! Jak sprawuje się sam lakier - nie wiem, jeszcze nie wylądował na moich paznokciach : ) 

4. Tusz Miss Sporty Studio Lash 3d Volumythic - dosłownie brat bliźniak tuszu z Lovely - prawie identyczne opakowanie, identyczna szczoteczka. Jednak mam wrażenie że konsystencja tego tuszu jest nieco gęstsza, a kolor ciemniejszy. Bardzo lubiłam tusz z Lovely, ten też zapowiada się super : ) 

5. Garnier PureActive Roll on - zakupiony w rosie za śmieszne pieniądze, zamiast 20zł zapłaciłam ok 10. Świetne opakowanie, bardzo polubiłam się z tą kuleczką. Kolor jasny za co duży plus, b.dobre krycie. Działanie przeciw wypryskom średnie na jeża, zależy od przypadku. Ale niewątpliwie jest to świetny korektor!

6. Silikonowa Baza Lirene - jeszcze nie wypróbowałam, nic o niej powiedzieć nie mogę. Obawiam się, że taka silikonowa baza może mnie mocno zapchać, a mam wystarczająco problemów ze skórą. Poczekam aż trochę wydobrzeje i zobaczymy co to cudo robi ; ) 

7. Kredka + cień, Pierre Rene - świetna kredka. Cień świetnie spisuje się jako baza, lub jako rozświetlenie w kącikach oczu. Czarna kredka również jest niczego sobie, ale ja raczej używam żelowych/płynnych linerów zamiast kredki : ) Mimo wszystko jest to fajny produkt, w przystępnej cenie, którym można szybko i łatwo umalować całe oko. Chyba rozejrzę się jeszcze za wersją w ciemnym brązie albo szaro-srebrną.

wtorek, 14 sierpnia 2012

Miyo Nailed It - 10 Nude


Dzisiaj pazury!
Lakier to MIYO Nailed It w kolorze 10 Nude.
Lakier ma pojemność 8ml, nie pamiętam ile dokładnie kosztował, ale cena lakierów Miyo jest bardzo przystępna (chyba ok 5zł)
Kolor lakieru to taka ciepła, mocno rozcieńczona brzoskwinia. Odcień jest dosyć pomarańczowy, nie do końca nazwałabym to kolorem "nude", a przynajmniej nie w kontraście z moją skóra. Krycie jest dosyć kiepskie, potrzeba ok 3 warstw.
Lakier nie smuży, czas wysychania w normie, ale to lakier typu "wyglądam na suchy, czekam tylko aż w coś uderzysz"...
Wykończenie jest ciekawe. Lakier zdaje się nie mieć drobinek, ale jak przyjrzymy się buteleczce (zwłaszcza jeśli trochę postoi nieużywana) to zauważymy błyszczącą zawiesinę z drobinek. Trochę je widać na ostatnim zdjęciu. Na paznokciach są one zupełnie niewidoczne, ale to chyba dzięki nim lakier ma bardzo ładny połysk.
Pędzelek i buteleczka zupełnie normalne. Konfort malowania jest ok, pędzelkiem można łatwo manewrować, konsystencja nie przeszkadza w dokładnym pokryciu płytki paznokcia bez smug.
Nie wiem jak z wytrzymałością przy tym kolorze, bo szybko go zmyłam, po jakichś 2 dniach - i jeszcze nie było widać ubytków : ) 

Mam tylko 2 lakiery Miyo (ten, i piękny kolor Grape!), ale są bardzo w porządku : ) mocne 4+ za jakość w takim przedziale cenowym, i piękne kolory!




poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Alledrogeria.pl i zakupy z E.L.F.!

W końcu zebrałam się w sobie, i złożyłam zamówienie na stronie Alledrogeria.pl
Wybrałam same produkty E.L.F. i jest to moje pierwsze spotkanie z tą marką, od bardzo dawna chciałam coś od nich przetestować! Oto co zamówiłam:


Zdecydowałam się na 3 pędzle, róż i korektor. Sama przesyłka dotarła do mnie szybciutko (najtańsza opacja poczty polskiej). Zamówienie złożyłam w  piątek ok. południa, szybko zrobiłam przelew, tak że dotarł jeszcze przed 15 i tego samego dnia status mojego zamówienia został zmieniony na "Wysyłka" : ) Przeczekałam weekend, i dzisiaj, w poniedziałek, z samego rana, paczuszka wylądowała u mnie. Na sprawne wykonanie zamówienia narzekać nie mogę :D


Zaczynając od pędzli - każdy kosztował mnie 7,50 (śmieszna cena, jak za pędzle...). Kupiłam blending brush, smudge brush oraz bronzing brush - pędzel do rozcierania, smużenia i bronzera, czyli po prostu skośny pędzel do konturowania. Włosie jest bardzo przyjemne, pędzle same w sobie dosyć ciężki, za sprawą solidnej rączki. Niestety jak widać na zdjęciu największy z pędzli, mimo dodatkowej osłonki, był chyba źle zapakowany (w firmowe opakowanie E.L.F., nie w paczkę wysyłkową) i parę włosków się odkształciło... Mam nadzieję że po umyciu wrócą na swoje miejsce.
Nie mogę się doczekać, żeby je wypróbować! : )
A oto kilka zbliżeń:

Duży pędzel jest dosyć płaski, i bardzo miękki - odwrotnie do mojego pędzla z Ellite, którego dość topornie mi się używa... Jest zbyt gęsty i zbyt sztywny.

Róż to E.L.F. Natural Radiance Blusher w kolorze Innocence. Kolor super, ale róż jest naprawdę malutki (2g) i opakowanie jest tragiczne, mam spory problem z jego otwieraniem... Na buzi jeszcze nie testowałam, nawet nie próbowałam na nim pędzla, mam nadzieję że sam kosmetyk się sprawdzi : ) Róż kosztował również 7,50

I korektor, All Over Cover Stick a kolorze Apricote Beige (Fair). Kolor najlepiej oddaje zdjęcie po prawej. Sam korektor ma 4g, kosztował 7,50, jest bardzo kremowy! Kiedy delikatnie go wykręciłam z opakowania wierzch jakby się skruszył (środkowe zdjęcie), co mnie zdziwiło bo naczytałam się o jego kremowej konsystencji, ale wystarczyło tknąć go palcem (zdjęcie z prawej) żeby się przekonać, że faktycznie jest super kremowy : ) 
Korektora również nie testowałam na buzi (w ogóle się dzisiaj nie mam zamiaru malować, o!) ale patrząc na swatch na ręce, widzę całkiem przyjemne krycie : ) 


Gratis - E.L.F. jest firmą nie testującą na zwierzętach a ich produkty są z tego co mi wiadomo wegańskie, no i wspierają działania charytatywne. Ja weganką nie jestem, ale zwierzątka bardzo lubię, wpieram akcje charytatywne, więc chwałą im za dbanie o takie rzeczy!


Dam znać, jak nowe zdobycze sprawują się w akcji! : ) 



środa, 8 sierpnia 2012

Trochę miłości dla paznokci! oraz CATRICE Dirty Berry 420

Pisanie bloga to chyba nie na moją cierpliwość, co widać po częstotliwości notek :D Ale na dzisiaj mam dla was prawie że referat o mojej pielęgnacji paznokci!


Tak obecnie wyglądają moje pazury. Żałuję, że nie zrobiłam zdjęcia jak wyglądały kiedyś, bo różnica jest ogromna, i w wyglądzie, i w kondycji. (z drugiej strony wyglądały tak tragicznie że nie ma się co dziwić, nie nie robiłam im zdjęć, nie było się czym chwalić :D). Nigdy nie nosiłam tipsów, żelów i innych cudów. Moje paznokcie były naturalnie dosyć słabe, co objawiało się głównie w rozdwojonych końcówkach. Później dodatkowo załatwiłam je częstym malowaniem paznokci, bez żadnego podkładu. Paznokcie miałam więc słabe, pożółkłe od lakierów, rozdwojone, i dość miękkie, nawet najmniejsze uderzenie powodowało złamania i uszkodzenia, więc o takiej długości jak teraz mogłam tylko pomarzyć.

A więc - czego obecnie używam?


Oto i cały zestaw. Plan działania jest prosty - najpierw zmywanie poprzedniego lakieru, później olejek/maska na paznokcie, następnie piłowanie i nadawanie kształtu, no i ostatecznie - nowy lakier.

Obecnie używałam zmywacza z ISANY, z ekstraktem z migdałów. Lubię ten zmywacz, radzi sobie nawet z ciemnymi i brokatowymi lakierami, zmywa dokładnie, i nie wysusza paznokci. I co również jest na duży plus - bardzo przyjemnie pachnie : ) nie tak dusząco, jak większość zmywaczy.

Po zmyciu lakieru dokładnie szoruję paznokcie szczotką do paznokci i zwykłym mydłem. Zmywam resztki zmywacza oraz kolorowe zacieki i plamy, które czasem tworzą się na palcach przy zmywaniu ciemnych kolorów. Paznokcie szoruję w ciepłej wodzie - zmiękcza to skórki, które częściowo usuwają się dzięki szczotkowaniu, a jeśli dalej są mocno widoczne - odsuwam je przy pomocy metalowej szpatułki (???nie mam pojęcia jak to nazwać!). Nie używam cążek do skórek, ani specjalnych preparatów do ich rozpuszczania, bo nie widzę u siebie takiej potrzeby.


Poraz na odżywienie paznokci - czyli maski/olejki. Tutaj w zależności od tego ile mam czasu, i jak głośno odzywa się moje lenistwo, stosuję różne sposobów.
- maska wybielająca - najwięcej z nią zabawy. Mieszamy pastę do zębów (obojętnie jaką i nie przejmujcie się kolorem pasty, niebieska również się sprawdzi) i sok z cytryny. To dwa podstawowe składniki, ale ja dodaję również olejek z Alterry, migdały i papaja, oraz olejek rycynowy. Wszystko mieszamy i nakładamy na paznokcie przy pomocy patyczka kosmetycznego lub starego pędzelka. Warto nałożyć maskę również na wewnętrzną stronę paznokcia. Zostawiamy na ok 15 minut, aż pasta zaschnie, i dokładnie zmywamy. Efekt nie będzie może natychmiastowy, ale po 3-4 razach paznokcie będą wyglądać o wiele lepiej : ) 
- same olejki - lepszy efekt przynosi sam olejek rycynowy, lub zmieszany z tym z alterry. Zostawiam go na paznokciach na ok pół godziny, a później zmywam. Często robię to przed szorowaniem pazurków szczoteczką, co dodatkowo pomaga przy pozbywaniu się skórek. Sam olejek z Alterry, mimo że go uwielbiam, na wszystko!, to na paznokciach nie daje olśniewających efektów. Raczej polecam wetrzeć go w skórę dłoni


Piłowanie!
Na zdjęciu od dołu:
- metalowa "szpatułka" którą odsuwam skórki i oczyszczam spodnią część paznokcia, na wypadek gdyby cokolwiek tam zostało po szczotkowaniu ; ) 
-pilnik papierowy i szklany - pilnik szklany kupiłam niedawno, zachęcona przez Nieesia25 i na razie użyłam go raz. Czy jest różnica przy używaniu szklanego, czy papierowego - napiszę wam za jakiś czas. Pilnik papierowy to zwyklak nad zwyklaki, kupiony w rossmannie za grosze. Paznokcie piłuję na płasko, lekko spiłowane po bokach.
-polerka - najbardziej zdradliwy przyrząd do paznokci. Kiedyś używałam polerki za każdym razem, kiedy zmywałam lakier, aż w końcu ktoś mnie uświadomił jak bardzo osłabia to paznokcie. Ta na zdjęciu to polerka z Essence i niespecjalnie ją lubię... Ziarnistość jest bardzo źle dobrana. Wcześniej miałam rossmannową polerkę, z 3 fazami, a nie 6 jak ta z essence, ale spisywała się o wiele lepiej. Tej używam teraz tylko do wyrównania brzegów po spiłowaniu pilnikiem. Rzadko kiedy stosuję wszystkie 6 stron na powierzchni całego paznokcia.


I na koniec - mój absolutny fenomen kosmetyczny. Odżywka diamentowa z Eveline.
Sporo osób ją odradza, bo posiada jakieś szkodliwe związki, które powodują że paznokcie początkowo się bronią, robią mocniejsze. Później - poddają się i jest jeszcze gorzej niż było. U mnie się to na szczęście nie stało - ten produkt to miód na moje paznokcie :D Tylko początkowo stosowałam ją jak zalecał producent - dokładałam warstwy przez 3 dni i zmywałam. Teraz nakładam ją zawsze, po 2 warstwy, pod każdy lakier. Przedłuża ona trwałość lakieru, poprawia kondycję paznokci, utwardza je, wzmacnia, nadaje ładny, jasny kolor, wygładza płytkę. No po prostu nie umiem bez niej już żyć! : )
Wszelakie pozostałe zabiegi jakim poddaje moje paznokcie są tylko dodatkiem do działania tej odżywki. Kiedy postanowiłam w końcu zabrać się za swoje szpony to była pierwsza rzecz w jaką zainwestowałam (zachęcona opiniami z wizaz.pl). I zaczęły dziać się cuda! Zachęcona taką poprawą kondycji swoich paznokci zaczęłam stosować również inne zabiegi bo w końcu zaczęły one przynosić efekty.

Na koniec, gratis, zdjęcia pomalowanych pazurków. Lakier to nowy nabytek z CATRICE, Dirty Berry. Piękności <3 mimo że końcówki wytarły się po 2 dniach... Jednowarstwowy, szybko wysychający.


poniedziałek, 9 kwietnia 2012

HandMade

Długo nie miałam czasu ani weny, żeby cokolwiek tutaj dodać : ) ale się zmobilizowałam! I oto przed wami moje małe dzieła z ostatniego czasu : ) enjoy!

Kolczyki:


Naszyjnik: 


Koszulka: kupiona w sklepie, a koronka znaleziona u mamy w szafie : ) doszyta trochę prowizorycznie, ale póki się trzyma moje lenistwo bierze górę.


Bransoletka: podłużne koraliki mam od daaawna ale jakoś nie miałam pomysłu co z nimi zrobić. Jak znam siebie to i to cudo długo nie potrzyma w takiej formie ; ) 



Jutro mam wolne i plan - wybrać się do Natury! Jeśli upoluję coś fajnego, dam wam znać : )

I trochę spóźnione, ale szczere - WESOŁYCH ŚWIĄT! :D

sobota, 10 marca 2012

GoldenRose Mineral Make-up - Recenzja!

Dzisiaj mam dla was recenzję podkładu z którym się ostatnio bardzo zaprzyjaźniłam : )
Nie jest to może ideał, ma kilka wad, ale i jedną ogromną zaletę - zaskakująco dobre krycie!


Plusy:
-krycie, ale trzeba go odpowiednio nałożyć; nie wiem jak się zachowa nałożony pędzlem, ja nakładam gąbeczką, najpierw go wklepując na całej twarzy a później delikatnie rozcieram
-u mnie nie tworzy smug
-kolor dla mnie bardzo dobry, posiadam najjaśniejszy 01 ale cała gama wygląda ok - tonacja i kolory, jak to mówią, polskie : )
-wytrzymuje na twarzy odpowiednią ilość czasu
-po nałożeniu jest dość suchy, poprawiony trochę pudrem nie będzie się błyszczał przez cały dzień
-zawiera SPF15
-nie zapycha
-zapach ok
-opakowanie ok, kiedy zobaczyłam je pierwszy raz trochę się zdziwiłam, ale pompka się nie zacina, łatwo można wydostać produkt z opakowania
-cena - ok 25zł za 35 ml
-wydajny
-brak efektu maski, ale trzeba go odpowiednio nałożyć

Minusy:
-może podkreślać suche skórki i wiem, że wiele osób właśnie to najbardziej w tym produkcie odpycha...
-zdarza mu się brudzić ubrania
-osłonka od pompki też strasznie się brudzi, na szczęście mocno się trzyma, wasze kosmetyczki nie powinny się od niego ubrudzić
-ja nie mam cery ani tłustej ani suchej, podkład u mnie się sprawdza bo skóra mi się nie błyszczy, ale u osób z suchą skórą może lekko wysuszać, mimo że producent obiecuje nawilżenie... 


A TERAZ UWAGA NA SZOK!
MOJA TWARZ W WERSJI SAUTE!
Po lewej przed, po prawej po.
Na zdjęciu wygląda trochę ciastowato, ale w rzeczywistości i naturalnym świetle wygląda jednolicie i świeżo.
Podkład ładnie wyrównuje cerę, ale wszystko zależy od tego jak go nałożymy.
Odpowiednio roztarty ładnie stopi się ze skórą i da ładne krycie. Trzeba się z nim trochę napracować.
Czy jestem zadowolona?
Tak, jak pisałam na początku - głównie za krycie, które mnie bardzo odpowiada : )
Czy polecam?
Podkład jest ok, cena bardzo ekonomiczna, krycie i działanie w porządku, więc nie są to zmarnowane pieniądze.
Do ideału mu trochę brakuje, głownie przez wysuszanie i wszystko z tym związane jak np. widoczne suche skórki. Ale na co dzień, przy bardziej tłustej cerze będzie w sam raz : ) 

Ocena końcowa: 4,5/6
Miałyście kiedyś ten produkt, co o nim sądzicie? : ) 

środa, 7 marca 2012

OOTD

Prosty OOTD, ale bardzo mi się spodobał : ) Dobrze się w nim czułam i jakoś tak wszystko mi do siebie ładnie pasowało, więc postanowiłam wam go pokazać.

Na sobie mam:
żółtą bluzkę z Camaieu
czarny sweterek wiązany "kopertowo" ale ja wiążę go po swojemu, lepiej wtedy wygląda, nie zasłania całej bluzki : P 
Dżinsy typu "no name, no brand"
Naszyjnik z restyle.pl
A włosy zaplotłam w twisted braid (w końcu mam wystarczająco długie włosy, żeby go zapleść!)
Jeśli idzie o makijaż to użyłam podkładu mineralnego z GoldenRose (01), pudru sypkiego Manhattan, korektora anti-aging Bell (01), odrobiny rózu z MIYO (03), żelowego linera z essence i tuszu Glam Eyes Rimmel : ) 

piątek, 2 marca 2012

Wiosenny shopping!

Poczułam wiosnę! To i w wiosennym klimacie są moje zakupy z Lutego : )

Na pożegnanie zimy - granatowe botki.
Okazja jakich mało bo kosztowały mnie 39zł! Gdyby nie cena to bym ich nie kupiła bo jedne botki już mam (bardziej zimowe, z kożuszkiem). Bardzo wygodne i stabilne : ) Jutro umówiłam się z koleżanką więc będą miały chrzest bojowy :D


Spodnie i mokasyny
Spodnie kosztowały 39zł, kolor jasny, kremowy (zdjęcia niestety trochę go przekłamują...). Materiał lekki, prawdę mówiąc nie wiem z czego są. Zdecydowanie na cieplejsze dni i bardziej do obcasów niż płaskich butów jak na zdjęciach. Są mi trochę długie, a na dodatek z lejącego się materiału, więc z obcasem układają się o wiele lepiej.Nie przepadam za jasnymi spodniami ale myślę że do tych coś wymyślę : )
Buty, choć nie wyglądają, kosztowały mnie najwięcej. Z tego co pamiętam to ok 50zł... Typowy zakup z impulsu, ale raczej udany. Nie są jak typowe mokasyny, mają krótsze "języczki", są bardziej jak baleriny z czubkiem stylizowanym na mokasyny. Teraz muszę tylko upolować czarne baletki i przez wiosnę nie kupuję żadnych butów!


Last but not least: sukienka z H&M za (fanfara) 30zł!
Trochę mi za dużą (rozmiar 40, normalnie noszę 36), ale przy takim fasonie nie est to strasznie widoczne. Muszę jedynie zakładać podkoszulkę bo ma mocne wycięcia pod pachami. Uwielbiam ją! : ) Za kołnierzyk, wiązanie w pasie, guziczki, długość, fason, wszystko! Mogłaby się tylko tak łatwo nie gnieść, ale takie uroki, trudno : P



Teraz tylko czekać aż zrobi się nie tylko słonecznie, ale jeszcze ciepło! : ) 

czwartek, 23 lutego 2012

Garnier BB Cream - recenzja

Dawno chciałam kupić BB Krem i sprawdzić czy faktycznie są taki cudowne jak je opisują. Niestety, BB z Mishy czy innych firm chwalonych w opiniach nie są wcale tanie, kupić można je jedynie przez internet (a dobieranie koloru w ten sposób może skończyć się fatalną porażką...), więc wstrzymywałam się od zakupu. A tu informacja że Garnier robi BB krem! Więc porwałam go z półki i pobiegłam testować! : ) 


Może najpierw w punktach wypisze plusy i minusy a potem trochę to rozwinę : )
Plusy:
-cena (nie 45zł, a 19,99zł)
-przyjemny zapach, charakterystyczny, cytrusowy, jak u wielu produktów garnier
-ładnie się rozprowadza, wystarczą palce
-nawilża, daje przyjemne uczucie na twarzy
-nie zauważyłam plam w ciągu dnia, wyciera się/znika równomiernie
-blask, z matowym wykończeniem
-ładnie rozświetlona cera
-lekki, nie podrażnia, nie zapycha

+/- zapach, który mnie nie przeszkadza, ale dla niektórych może być zbyt intensywny

Minusy:
-tylko dwa kolory (!!!)
-krycia brak; wyrównanie koloru cery owszem, ale krycie zerowe

Zacznę od tego, że bardzo się ucieszyłam widza w Rossmanie cene i zdziwiłam widząc 2 kolory... Co dziwniejsze, kolory maja nr 02 i 03, i zupełnie wbrew logice podobno nie ma 01. A przynajmniej w rossmanie nie było, nawet nie było na niego miejsca... Wzięłam więc 02 z nadzieją że nie będzie aż tak ciemny. Tragedii nie ma, ale jestem bardzo bladolica na taki kolor. Odcień jest ok, nie żółty, nie pomarańczowy, ładny złoto-miodowy kolor, ale i tak za ciemny...
Drugie zdziwienie było po pierwszym nałożeniu na twarz. Jak widać na zdjęciu poniżej robiłam próby na dłoni i krem strasznie się błyszczał. Natomiast po nałożeniu na twarz był pięknie matowy! Zdrowy blask i połysk, ale nie świeciłam się jak po zwykłym kremie nawilżającym : ) 


Kolor mimo że ciemny to nie odcinał mi się jakoś strasznie na twarzy, bo produkt można bardzo ładnie rozprowadzić i rozetrzeć, nie ma z tym problemu. Jednak na pewno nie zakryjemy wyprysków czy cieni pod oczami, na to nie liczcie niestety....
Jak mu idzie działanie zdrowotne?
Na razie użyłam go dwa razy - solo i raz jako baza pod podkład. Nawilżył cerę, nie skrócił życia podkładu, nie powodował świecenia, nie zapycha. Jak z działaniem długoterminowym to zobaczę, ale nie wiem czy nie odłożę go do lata, ze względu na kolor... Na ciepłe dni będzie sprawdzał się świetnie, bo jest bardzo lekki, wtapia się w skórę, nakłada się szybko, sprawnie i bezproblemowo. 

Czytałam już niestety opinie, że to wcale nie BB tylko tania podróba i nawet koło BB nie stało... Nie miałam okazji testować prawdziwych BB więc moje oczekiwania nie są takie wysokie, nie wiem jak ten produkt sprawdziłby się u osób, które BB stosowały i maja wysoko zawieszoną poprzeczkę. Jednak jako start - myślę że będzie ok, mimo małego wyboru kolorów : ) zwłaszcza że dobrze sprawdza się jako baza pod podkład.
Za niecałe 20zł myślę że warto przetestować : ) 

niedziela, 19 lutego 2012

Night out - OOTD

Wczoraj była ostatnia sobota karnawału, i na dodatek niedawno skończyły się sesje (ja swoją skończyłam wcześniej, ze 3 tyg. temu ale przez euro wszystko jest poprzesuwane), więc z koleżankami wybrałyśmy się do miasta : ) 
Miły i sympatyczny wieczór w babskim gronie, mimo problemów z lokacją (xD) i miejscem.
Większość ciuchów mam w swoim mieszkaniu studenckim, więc musiałam wyczarować coś z tego, co miałam zostawione w domu, więc strój nie jest niczym super-hiper wymyślnym : ) 


Białą koszulkę z NewYorkera - to ta sama co z OOTD na walentynki
Zwykłe dżinsy, nawet nie pamiętam z jakiego sklepu : P 
Jeśli idzie o dodatki to chustka w tygrysie wzory pożyczona od mamy ( ;] ), kolczyki w ten sam motyw co husta z H&M, naszyjnik z sową z Katherine.pl, bransoletki również z Katherine, z tym że zostawiłam drewnianą niebieską i założyłam same miedziano-złote.

Moim ulubionym elementem tutaj jest torebka która ma fajną historię : )
Znalazłam ją jako kosmetyczkę na Jarmarku Dominikańskim z Gdańsku. Bardzo spodobały mi się na niej nadruki, wyglądające jak kolaż wycinków ze starych ulotek turystycznych (z lat 50-60). Kosztowała mnie szałowe 1zł. W mojej mieścinie oddałam ją do kaletnika, który dorobił uszka i zaczepy do paska a pasek z karabinkami wzięłam z innej torebki.
I tak - kosztem ok 15zł - mam moją ulubioną torebkę, i wiem na 100% że nie spotkam nikogo z taką samą :)



Zostały nam jeszcze ze 3 dni karnawału, tak więc szalejcie i bawcie się! : ) Pozdrawiam!

piątek, 17 lutego 2012

MIYO Cheeky Blush - recencja!


Niedawno w malej, niesieciowej drogerii trafiłam na kosmetyki z MIYO. Nie mało się ucieszyłam,
bo widziałam je na blogach nie raz, zbierały niezłe recenzje, i bardzo chciałam coś wypróbować!
Wybrałam róż - ostatnio mam "różaną" fazę i co chwile kupuję inny odcień
i na razie nie znalazłam idealnego dla siebie koloru...
Choć przy różu MIYO chyba jestem blisko! ; ) 


Kolor - jest cudny! Mam odcień 03 Rose (mat, bez drobinek). Jest to delikatny róż, ale jakby złamany szarością. Nie jaskrawy i nie pudrowy, ale poszarzały. Myślę że to świetny odcień dla bladolicych - jak ja : ) Kolor nie odbija się kontrastowo na tle mojej białej twarzy, przez co wygląda bardzo naturalnie, i mimo szarawego odcienia bardzo świeżo. Przez to że ładnie się wtapia nie wygląda sztucznie, jeszcze nie udało mi się z nim przesadzić choć czytałam, że róż wykazuje tendencję do nabierania się w nadmiernych ilościach na pędzel. Efekt na policzkach jest delikatny, ładny, i jak mówiłam - kolor piękny dla bladej cery. Głównie przez kolor go wybrałam : ) 


Zapachu brak, ale jeszcze nie widziałam różu który by jakoś specjalnie ładnie, czy brzydko pachniał.
Opakowanie ładne, solidne, chociaż zawiasy pokrywki są trochę dziwne i udało mi się je już raz zdjąć, myśląc, że je połamałam... a wcale nie. Trzeba tylko troszkę na nie uważać : P 
Trwałość - wystarczająca. Róż nie utrzyma się na twarzy przez 12 godzin, ale od 4 do 6 myślę że da radę, przy dobrym podkładzie i pudrze : ) 
Wydajność - to się jeszcze okaże ; ) Rzadko udaje mi się skończyć tego typu kosmetyki kolorowe, ale może dam znać jak mi pójdzie zużywanie tego różu.


I porównanie z różem z Wibo, nie mam pojęcia który to nr koloru (chyba 6, nr się wytarły...) ale najjaśniejszy z dostępnych. Jak widać róż z Wibo jest bardziej brzoskwiniowy, nasycony, cieplejszy, lepiej pasuje mi na lato lub do bronzera - róż MIYO niestety z bronzerem nie współpracuje jak powinien... Kolory po prostu do siebie nie pasują, jest to zdecydowanie kolor do solo, a nie do duetu.

Cena: ok 8zł, nie więcej niż 10zł
Ocena - mocne 4/5 : ) zobaczymy jeszcze jak u niego z wydajnością i wytrzymałością na transport i uszkodzenia.



Jutro babski wieczór i ostatnia sobota karnawału! Wykorzystajcie ją dobrze! : ) 

czwartek, 16 lutego 2012

Naturalne mydełka : )

Moje nowe dzieci <3
Mydełka złapałam w TK Maxxx w dość (jak na naturalne, ręcznie robione mydła) korzystnej cenie.
Dzisiaj, po wczesnej pobudce i robieniu tony faworków zorganizuje sobie relaksującą kąpiel z takim pięknie pachnącym mydełkiem właśnie.


1. Fresh linen moisturising soap (Asquith & Somerset) - mydełko to istna bryła, ma 300gram więc starczy mi go na baaardzo długo. To już przetestowałam ; ) Mydełko bardzo ładnie się pieni, nieźle nawilża, nie zostawia dużej ilości mydlanego osadu. Zapach - bardzo miły, mydło pachnie... mydłem :D naturalnym, świeżym zapachem. Nie jest to żaden konkretny zapach, żadne kwiaty czy perfumy... Po prostu przyjemny mydlany zapach świeżości, który utrzymuje się długo i czuć go nawet gdy pudełko jest zamknięte.
Opakowanie również jest na plus, z pewnością znajdę dla niego zastosowanie gdy mydełko się skończy : ) 
Mydełko kosztowało mnie 19,99zł.

2. Floral Boquet (Alchimia Soap SRL)) - to mydełko wygooglowałam, można odwiedzić stronę włoskiej firmy która robi takie piękne pachnidełka (AlchimiaSoap). W ofercie również olejki, herbatki i inne fajne rzeczy.
Tego mydła nawet nie otwierałam, bo może zostawię je na prezent dla kogoś... Dla kogo - zobaczymy kto się pierwszy załapie :D Ale nawet przez opakowanie czuję ten piękny zapach! Kwiaty, róże, mmm! Zapach również bardzo świeży, nie duszący, ciekawe czy równie ładnie pachniałoby na skórze : ) Ta kostka również ma 300gram, ale kosztowało 13,99zł. Jest ręcznie robione z naturalnych składników - same fajne rzeczy! : )


Ale żałuję, że nie mogę przez internet oprócz zdjęcia przesłać zapachu! Wystarczy że położę któreś mydełko obok komputera, na biurku, i nawet bez odpakowywania czuję wszędzie piękne zapachy! : ) 


Gdybyście szukały jakiegoś fajnego, naturalnego mydełka, albo fajnego prezentu polecam TK Maxx : ) Nie tylko mają kosmetyki markowe, ale często w przystępnej cenie, elegancko zapakowane i efektowne ; ) 

Dobrze! A teraz idę się trochę porozpieszczać pięknymi zapachami, ciepełkiem i duuużą dawką spokoju! : )

wtorek, 14 lutego 2012

Smażony ryż z kurczakiem!

Dzisiaj - przepis!
Właśnie jestem po walentynkowym obiadku, mnie i ukochanemu baaardzo smakowało : ) 
Przepis jest prosty, składniki łatwo dostępne, a dane wygląda całkiem efektownie ; ) 
Do dzieła!


Potrzebne będą:
-paczka ryżu (jedna na 2 osoby)
-kurczak (2 małe piersi lub 1 duża)
-2 duże jajka
-papryka
-cebula (jedna duża lu dwie mniejsze)
-sos sojowy lub sojowo-grzybowy (wykorzystałam ten drugi)
-szczypiorek do ozdobienia
-olej do smażenia
-trochę soli (zwłaszcza przy sosie sojowo-grzybowym, jest bardzo intensywny w smaku)

Przygotowanie:
1. Ryż gotujemy wcześniej według przepisu na opakowaniu : ) 

2. Kurczaka myjemy, kroimy i mieszamy z 4 łyżeczkami sosu sojowego. Odstawiamy na ok 20 minut.

3. W tym czasie w woku podgrzewamy trochę oleju i podsmażamy pociętą w piórka cebulkę. Gdy się zeszkli zdejmujemy ją z patelni. Teraz możemy również pokroić paprykę i roztrzepać w miseczce jajka.

4. Gdy kurczak odleży wrzucamy go na woka, dolewając trochę oleju jeśli trzeba. Podsmażamy odpowiednią ilość czasu

5. Gdy kurczak będzie gotowy zdejmujemy go z ognia. Na patelnie wrzucamy ugotowany ryż i chwilę podsmażamy, ok 2 minut. Następnie dodajemy jajko i ok 1 łyżeczki sosu sojowego. Podsmażamy aż jajko mocno się zetnie.

6. Dorzucamy kurczaka, cebulkę i paprykę. Teraz próbujemy i jeśli trzeba - solimy.

7. Po wyłożeniu na talerz ozdabiamy szczypiorkiem.



I jeszcze się pochwalę moim prezentem - dostałam od lubego zestaw 6 takich oto ślicznych filiżaneczek z podstawkami.
Ładne, poręczne, przydatne - takie prezenty lubię :D


Mam nadzieję że wasze walentynki były udane i że wypróbujecie przepis! Smacznego! : ) 

poniedziałek, 13 lutego 2012

OOTD na walentynki!

W tym roku walentynki bez szaleństw - ugotuję mojemu ukochanemu coś pysznego a potem się zobaczy :D ale nawet jeśli nigdzie nie wyjdziemy, to wypada się ubrać jakoś bardziej... może nie elegancko, ale na pewno bez dżinsów : ) tak więc oto moja opcja na jutro:


Wybaczcie kiepska jakość... światło w pokoju mnie nie rozpieszcza :< 
Na sobie mam:
Białą bluzkę z NewYorkera - uwielbiam koszulki z tak drapowanymi ramionami! : ) 
Pasek - kupiłam go razem ze spódniczką... ale co to była za spódniczka i gdzie kupiona? Nie mam pojęcia... To było wieki temu :D
Spódnica jest z lumpa, pisałam o niej gdzieś wcześniej. Taki ciemny błękit to mój ulubiony kolor : ) 
+ kryjące rajtki, butki zupełnie niewarte uwagi... bo skoro nigdzie nie idę to pewnie do tego pięknego stroju dopiorę... papcie ; ) Tak, szczyt elegancji!

Jeśli idzie o biżu to wybrałam jedynie perełkowe kolczyki-sztyfty. Przebierałam swój skarbiec, i przebierałam, i nic nie dobrałam...


Jakie wy macie plany na walentynki? : ) z ukochanym, z kubkiem herbaty i romantycznym filmem, albo może ze znajomymi?

sobota, 11 lutego 2012

Denko Styczeń/Luty

Akcje DENKO zna chyba już każdy ; ) Tak więc oto moje zużycia na Styczeń/Luty:


1. Ziaja Sopot Spa, mydło w płynie - ten produkt to nic specjalnego. Mydło jak mydło, przyjemny zapach który szybko znika. Raczej nie kupię ponownie. Wolę kremowe żele, jak np Kozie Mleko z Ziaji : ) 

2. Suchy Szampon ISANA - przydatny produkt, odświeża włosy i dodaje objętości. Nie zostawia białych śladów na włosach (mam ciemne, brązowe włosy), nie wysusza, nie skleja : ) Jedyne co moge mu zarzucić to zapach i jest dość mało wydajny niestety. Kupię ponownie, ale poczekam na promocję w Rosie. Póki co mam jeszcze talk dla dzieci, który sprawdza się równie dobrze, kiedy moje włosy potrzebują odświeżenia.

3. Odżywka w sprayu Schauma Odbudowa & Pielęgnacja - działania regenerującego nie zauważyłam, ale włosy są miłe w dotyku, ładnie pachną (lekko kokosowy zapach, bardzo przyjemny!), dobrze się rozczesują. Moje włosy są w dobrej kondycji i nie potrzebuję cudownych produktów, estetyczne działanie tej odżywki mi wystarcza. Jeśli potrzebuję jakiegoś doładowania dla moich włosów, to jednak stawiam na olejek rycynowy.

4. Podkład Rimmel Match Perfection 100 Ivory - już chyba 3 opakowanie tego podkładu... Muszę napisać o nim oddzielną notkę : )
Wiele osób chwali sobie bliźniaka tego podkładu w wersji żelowej... Byłam dzisiaj nawet bliska jego zakupu, ale... Wybrałam wersję standardową. Dlaczego? Po pierwsze przeraża mnie opakowanie, tragiczny słoiczek. Po drugie - konsystencja żelu, do której nie jestem przekonana... No i po trzecie - podkłady są teraz w przecenie, kosztują tyle samo, a wersji standardowej mamy 35ml a żelu tylko 18... Może jeszcze kiedyś się skuszę, na razie zostanę przy sprawdzonej postaci, wygodnym opakowaniu i bardziej korzystnej cenie : )

5. Zmywacz Sensique o zapachu truskawek - kosztował niecałe 2zł, pachniał tragicznie, dusząco. Miał problem ze zmywaniem ciemniejszych lakierów. Jedyny plus - paznokcie ładnie po nim wyglądały, były błyszczące a nie matowe jak po niektórych zmywaczach...


I gratis zdjęcie tego, co zmalował mi na oknie Pan Mróz : ) Jest jakaś pozytywna strona tych -15 stopni na dworze...

czwartek, 9 lutego 2012

OOTD i nowe biżu!

Wybaaaaczcie mi zdjęcia, robione kalkulatorem, i tą jakość... :< niestety, sama sobie zdjęcia nie zrobię takiego całościowego, więc trzeba w lustrze... a lustro jest w głębi pokoju gdzie mam tragiczne światło...


Taaak. To był mój strój na dzisiaj. Koszula granatowa w białe kropki, kupiona w lumpie za grosze, za duża na mnie o 10 rozmiarów, więc albo zwężam ją zapinając pod biustem sweterek, albo zakładam pasek. Jest z bardzo fajnego, niegniotącego się materiału, którego nazwy nie znam a metki ta koszula nie widziała od łohoho! :D
Na wierzch granatowy sweterek z guziczkami, nic wymyślnego. Jeansy, a na nogach - botki z kożuszkiem.
Z dodatkami nie szalałam, bo nie lubię dużych ilości przeszkadzajek kiedy mam na sobie coś wzorzystego. Skończyło się więc na małych czarnych kuleczkach (kolczyki) i zegarku. W łapkę torebka (zakupiona na allegro), włosy w wysoki koczek na czubku głowy i włala!
Jak się wam podoba takie zestawienie? : ) 



We wtorek dotarła do mnie paczuszka z Katherine.pl !! Zamówienie składałam z koleżankami i trochę nam się tego zebrało... Paczka przyszła do mnie, więc wyobraźcie sobie moją minę kiedy wysypałam te wszystkie (3kg!!) dobra na łóżko! : )
A oto co wybrałam dla siebie:
Broszki - nigdy nie miałam porządnej, ładnej broszki... a jest to dodatek który z prostej i nudnej bluzki czy żakietu może zrobić naprawdę fajny ciuch! : ) Z tych zamówionych chyba najbardziej podoba mi się kolorowy paw, w którym zakochałam się od razu!
Naszyjniki - sowa, mimo że zezowata, jest moim ulubionym naszyjnikiem. Fajnie prezentuje się również pierwszy z lewej - jest to krótki naszyjnik, gdzieś na wysokość obojczyków. Kwitki są ze sobą połączone i tworzą jedną płaską powierzchnię

Bransoletki i kolczyki - bransoletki były zestawem i o dziwo nie są mi za duże i nie spadają przy każdym machnięciu ręką. Do tego zapewniają mi sygnał dźwiękowy kiedy przepycham się po korytarzach ; ) Kolczyki bez szału, bo moja kolczykowa-kolekcja już liczy ok 70 par... Muszę chyba ograniczyć to hobby bo powoli nie mam gdzie ich trzymać, a i nie chce mi się wybierać :D cały zeszły tydzień spędziłam z czarnymi sztyftami... Jednak co za dużo to nie zdrowo.



Napiszcie co sądzicie o moim OOTD i o biżu : ) może macie jakieś fajne pomysły do jakiego stroju by te cuda dobrać?
Pozdrawiam!

sobota, 4 lutego 2012

TAG: Nigdy nie wychodzę z domu bez...

Zasady:
Podaj 5 produktów kosmetycznych łącznie z nazwą firmy, które stosujesz wychodząc z domu, takie must have na wyjście (można dołączyć zdjęcie).
Utwórz osobny post na swoim blogu z kopią obrazka i informacją kto Cię otagował.
Przekaż zabawę i zasady 5 innym blogerkom.


Tak pochodzi ze strony Kosme-tiki, a że właścicielka nie tagowała nikogo to postanowiłam zatagować się sama, bo pomysł mi się spodobał :D A więc:

1. Puder - i na twarzy i w torebce ; ) do codziennego makijażu używam Manhattan SoftMat Loose Powder w kolorze 01, a w torebce noszę Synergen z rosa. Sprawdza się, gdy potrzebne są poprawki w ciągu dnia i jest poręczny (mały, kompaktowy, z aplikatorem... tylko lusterka mu brak).

2. Krem do rąk - mamy zimę, której moje dłonie bardzo nie lubią... Mimo skórkowych czy zamszowych rękawiczek ręce bardzo mi marzną, gdy wchodzę z zimnego w ciepłe to dosłownie puchną... A wszystko to wieńczy bardzo sucha skóra rąk, cała masa drobnych zadrapań, ranek, przetarć... Nic fajnego :<
Obecnie w użyciu Oliwkowy Krem z Isany, również ros.

3. Pomadka Ochronna - u mnie króluje Carmex. Pomadka bardziej lecznicza niż kosmetyczna, ale za to jaką jest ulgą na mrozie i dla moich popękanych ust! Wybaczam jej zapach, smak, i wszystko inne! : ) Mój nr 1 kiedy idzie o ochronę na mrozy.

4. Tusz do rzęs - nie noszę go ze sobą w torebce, ale zawsze nakładam przed wyjściem z domu. Mam gęste rzęsy, ale dość jasne, więc lekkie przyciemnienie robi u mnie dużą różnicę. Od razu wyglądam na wyspaną i "zrobioną", nawet jeśli nie jestem :D Obecnie używam: Rimmel Glam Eyes Lash Flirt

5. Eyeliner - Mój must have na wyjścia! Sporadycznie odpuszczam sobie robienie rano kreski, zazwyczaj gdy nie wychodzę na cały dzień (np. mam tylko jedne zajęcia albo lecę coś załatwić...) lub gdy muszę baaardzo wcześnie wstać. Ale w innych okolicznościach - obowiązkowo! Czarna, gruba kreska w stylu Pin-up to w sumie mój znak rozpoznawczy, i zazwyczaj na kresce i tuszu kończy się mój makijaż oka : P
Moim ulubieńcem jest żelowy liner z Essence, czarny (Midnight in Paris). Absolutnie przyłączam się do okrzyków zachwytu nad tym produktem! : )